sobota, 28 lutego 2015

Początek, a może raczej koniec



To, co jedni z nas określają jako fatum, inni nazywają po prostu losem – w przestronnej kuchni rozległ się basowy głos spikera radiowego. Większość domowników jeszcze smacznie spała, tylko szczupły mężczyzna w puchowym szlafroku kręcił się po pomieszczeniu, powłócząc leniwie nogami. Cholera, znowu się nie wyspał.
– W encyklopedii, którą mam przed swoim nosem podane zostały wyrażenia takie jak dola, predestynacja, nieuchronna przyszłość. Pod tymi wszystkimi nazwami kryje się to, o czym każdy słyszał, lecz nie każdy w nie wierzy. Przeznaczenie. To ono będzie tematem dzisiejszej audycji. W naszym studio gościmy dziś trzy pary, które opowiedzą nam, jaką rolę odegrało przeznaczenie w ich spotkaniu. Być może będzie to świadectwo dla wszystkich niedowiarków, którym notabene sam jestem  – w tym momencie rozległ się gromki śmiech spikera, któremu zawtórowały nerwowe chichoty zaproszonych gości – Zacznę może od Sary i Wayne’a. Jak doszło do tego, że się poznaliście?
Harry Styles ziewnął przeciągle, czując wzbierającą w nim irytację.
– Nawet radio schodzi na psy w dzisiejszych czasach – mruknął pod nosem zabierając się za parzenie porannej kawy. Ostatnio codziennie zastanawiał się skąd oni w ogóle wytrzasnęli tego beznadziejnego spikera. Jego żarciki były tak suche, jak gardło po ostrej libacji alkoholowej, a tematy audycji, które prowadził każdego ranka o 8:30 – z dnia na dzień coraz głupsze. Uważał, że media, jak komercyjne by nie były, powinny trzymać pewien poziom, ale chyba był osamotniony w swoich poglądach. W dzisiejszych czasach najwyraźniej dobrze sprzedawała się tylko tania szmira. 
Promienie słoneczne wciskały się przez opuszczone żaluzje rażąc go nieprzyjemnie w oczy. Zaczynał się kwiecień, wszystko budziło się do życia i większość ludzi pałała optymizmem i nową energią do działania. Jednak nie on. Harry naprawdę nie mógł nic poradzić na to, że ten miesiąc i wszystko co z nim związane doprowadzało go do szewskiej pasji. Był cholernie przepracowany i żadna wiosna nie była w stanie zmusić go do wykrzesania z siebie jakiejkolwiek energii. Poza tym kwiecień kojarzył mu się bardziej z końcem niż z początkiem czegokolwiek. Zbyt dużo ważnych dla niego rzeczy zwykło kończyć się wraz z nadejściem tej pory roku.
– Gdybym wtedy nie spóźniła się na ten autobus, nigdy byśmy się nie spotkali. Dlatego oboje uważamy, że to przeznaczenie nas połączyło – z głośników dobiegł przejęty głos należący z pewnością do wspomnianej przez spikera Sary i Harry natychmiast zwizualizował ją sobie jako pulchną gospodynię domową, dla której wstąpienie w radiu musi być nie lada przeżyciem. Jej chudy mąż Wayne czy jak mu tam, na pewno teraz ściskał jej rękę i kiwał żarliwie głową w geście potwierdzenia jej słów. Harry uśmiechnął się krzywo i przyciszył pilotem radio. Nie mógł już słuchać tych bzdur.
Przeznaczenie, co? Mogliby zaprosić tam jego, już on by się wypowiedział na ten temat. Durne historyjki zdesperowanych kur domowych i trzymanych pod pantoflem mężów mogłyby się schować w najczarniejszą dziurę, gdyby opowiedział światu historię, która na zawsze zmieniła życie najbliższych mu osób. Jego życie z resztą też.
W kuchni rozniósł się aromat świeżo zrobionej kawy. Jego dziewczyna powinna lada moment przekroczyć próg pomieszczenia, prosząc go na dzień dobry, żeby pogłośnił radio, które przecież tylko co przyciszył. Z niewiadomych względów bardzo ją bawiły te idiotyczne audycje i nie mogła zrozumieć, dlaczego jemu dla odmiany działają one na nerwy. Z pewnością posprzeczają się przez chwilę z tego powodu, po czym pocałują się na zgodę i zasiądą do śniadania. Każdy ich poranek wyglądał tak samo, więc nie trudno mu było przewidzieć scenariusz kolejnego.
Spojrzał na wiszący przy lodówce kalendarz. Był 2 kwietnia. Ta data była nad wyraz znajoma i jego myśli znowu mimowolnie skierowały się w stronę przeznaczenia. Wcześniej nie wierzył w takie rzeczy jak zrządzenie losu. Ale to było bardzo dawno temu. Teraz, jako prawie trzydziestoletni facet wiedział swoje. Przez lata był świadkiem historii, w której przeznaczenie odgrywało pierwsze skrzypce. A był to doprawdy spektakularny koncert. I nie miało to nic wspólnego z bzdurami, którymi media karmiły tych wszystkich naiwniaków. Oni mówili o przypadku, a tego pojęcia nie powinno się mylić z przeznaczeniem.
Po tych wszystkich doświadczeniach wyrobił sobie pewien pogląd na ten temat. Uważał, że przeznaczenie przychodzi do ludzi przybierając różne twarze. Czasem niczym poczciwa babcia wręczająca gotówkę pozornie grzecznemu wnuczkowi, daje ci więcej niż na to zasługujesz. Czasem też dopada człowieka jak wredny syn sąsiadów i rzuca w twarz błotem, a ty pomstujesz, że los to wredna suka. Przekonał się na własnej skórze, że najpierw fortuna może uśmiechnąć się do ciebie bardziej niż do innych, by później ci to odebrać z nawiązką, lecz koniec końców o nic nie miał pretensji. To co go spotkało w życiu było zarówno szczęśliwe jak i nieszczęśliwe, czarne i jak i białe, słodkie jak i gorzkie.  Wszystko to jednak układało się w jedną całość, jakby zataczało koło wokół ludzkiego życia i po prostu musiało się stać, by on i jego najbliżsi byli w tym miejscu w którym są teraz. Do tej pory nie potrafił tego pojąć, po prostu wiedział, że tak jest i tyle. Ostatecznie człowiek zawsze wychodził na zero, bo jak mówią, w naturze musi być równowaga. I on, Harry Styles, znajdował się właśnie na takim poziomie zero i zastanawiał się, czy jeszcze kiedykolwiek tak namacalnie odczuje działanie przeznaczenia. A może już reszta jego życia potoczy się bez takich spektakularnych demonstracji potęgi losu  i bezboleśnie zostanie doprowadzony do końca życiowej drogi? Tego typu pytania czasem tłoczyły się w jego głowie, dopraszając się natrętnie by ktoś światły udzielił na nie satysfakcjonującej odpowiedzi.
Harry oparł się biodrem o designerski blat stołu i sączył wyśmienitą kawę sprowadzoną prosto z Indii. Tak jak stół i kawa, wszystko inne w tym domu i w całym jego życiu było robione lub sprowadzane na zamówienie. Nawet dziewczynę mu znaleziono taką, jaką sobie zażyczył. Szkoda tylko, że żadna z tych rzeczy nie była w stanie zapełnić pustki w jego sercu, którą odczuwał dotkliwie już od bardzo dawna. Usłyszał kroki na marmurowych schodach i odruchowo spojrzał w stronę cicho mruczącego radia. Odgłos zbliżających się o tej porze kroków zwiastował w tym domu jedno – bezdyskusyjne pogłośnienie odbiornika. Szlak by to wszystko trafił. Jak zwykle będzie musiał znosić ględzenie nierozgarniętego spikera i jego jeszcze mniej rozgarniętych gości przez najbliższe pół godziny. Doprawdy, romantyczne zwierzenia gospodyń domowych to jest bez dwóch zdań to, czego chciałby słuchać do końca swych dni.
Harry pomyślał, że w sumie to nawet zabawne, że akurat dziś wybrali taki, a nie inny temat audycji. Dokładnie tego samego dnia, tylko kilkanaście lat wcześniej usłyszał pewną rozmowę, w której przewijał się motyw właśnie przeznaczenia. Wtedy, jako piętnastoletni podlotek nie mógł wiedzieć, że tamten dzień i tamta rozmowa dała wszystkiemu początek. Nie zdawał sobie sprawy, że przeznaczenie dybało na niego za przysłowiowym rogiem niczym żądna klientów dziwka, z zamiarem wcielenia go do swojego misternego planu.
Wiedziony nostalgią, Harry po raz tysięczny cofnął się myślami do tamtego odległego, kwietniowego popołudnia. Choć dawno już tego nie robił, bo mimo upływu tylu lat sprawiało mu to pewien ból, to wspomnienia nadal były żywe, jakby to wszystko zaczęło się zaledwie kilka dni temu.